Pokolenie dzierżawców


Kilka dni temu ogłoszono zwycięzcę jednego z najsłynniejszym konkursów o tematyce miejskiej - CBRE Urban Photographer of the Year 2014

W tym roku uczestnicy mieli za zadanie sportretować "miasto w pracy". Jury składało się z ośmiu osób. Z czego tylko dwie były fotografami (niestety pomimo usilnych starań i wzmożonych poszukiwań w największej galerii świata - wujku google, prace pana Martina Grahame-Dumma oraz pana Riccardo Busi, nadal pozostają dla mnie nieznane, ale widocznie twórcy tej klasy nie muszą istnieć w internecie). W skład jury weszła również fotoedytorka z Conde Naste Traveller Magazine. Reszta stanowili panowie prezesi, CEO, chief, office itp. Jednym słowem - o kompetentniejszym gremium nie można marzyć. Ale przecież, kto powiedział, że znawcy tematu mają decydować o tym, kto ma zwyciężyć w konkursie fotograficznym? Tak czy siak, jury zdecydowało, że wygrana należy się Mariusowi Viethowi za Masks of Societ, Zdjęcie Niemca pokonało 11 500 prac, które nadesłano z 79 krajów. 



Marius Vieth
Nagrodzona praca Vietha nie powaliła mnie na kolana. Piękne zdjęcie, zgodne z tematem, interesująca tonacja, ale nic poza tym. Niestety również inne wyróżnione zdjęć nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Znalazłam natomiast kilka perełek w kategorii "24 godziny". Należą do nich 7 rano: Phenian, Korea Północna - Cymbie Yan, Godzina 17.00: Las Palmas, Gran Canaria Symetria, Antonio Hernandez Santana, Godzina dwudziesta: Yokohama, Japonia, Tadashi Onishi. Według mnie nie tylko idealnie wpisują się w temat, ale mają również to coś, co sprawia, że wwiercają się w pamięć, że zastanawiam się kim są ci ludzie na zdjęciach? Co robią? Jak wyglądają ich domy? O czym myślą, kiedy rankiem przecierają oczy? 

Fot. Cymbie Yan
Fot. Tadashi Pnishi
Fot. Antonio Hernandez Santana
Jednak to nie o zasadności werdyktu chciałam dziś napisać. Kiedy myślę o fotografii, która ma na za zadanie ukazanie miasta w pracy, widzę interakcję ludzi i przestrzeni, w której żyją i pracują. Tymczasem na większości wyróżnionych prac, uchwyceni na nich ludzie sprawiają wrażenie doklejonych statystów. Bezwolnych aktorów, czekających na moment powrotu do domu. 

Miasto ich przerasta. Nie stanowią z nim jedności. Wystarczy tylko popatrzeć na zdjęcia Ivana Hengla czy Dereka Robertsona. Oni tylko przechodzą przez kolejne ulice, pracują w jego budynkach. Z kolei na zdjęciach Szabolcs Simo czy Imantasa Selenisa ludzi zastępują zarysy postaci, cienie wchłaniane przez otoczeni.

Fot. Carlos Da Costa Branco
Fot. Szabolcs Simo
Fot. Derek Robertson
Fot. Imantas Selenis
Fot. Johann Siegmann
Fot. Manuel Paz Castanal
Może to właśnie synonim naszych czasów? Nasi rodzice, dziadkowie, znali swoje miasta od podszewki, czuli z nimi więź. Chcieli decydować o nim. Kształtować na swój użytek. Zauważali brak każdego drzewa i każdej ławki. 

Nasze pokolenie, jest pokoleniem dzierżawców. Przykładnych użytkowników dróg, przystanków i budynków. Gotowych w każdej chwili objąć w dzierżawę drogi, przystanki i budynki w innym mieście. Nie przywiązujemy się do nich, a jedynie oswajamy, poznajemy na tyle ile jest to konieczne, ciągle żyjąc w złudnym przekonaniu, że miasto należy do nas. Tegoroczne zdjęcia CBRE Urban Photographer, pokazuje, jak bardzo się mylimy. Miasto nas pochłania.



0 komentarze:

Prześlij komentarz